Parafialna strona demonstracyjna w Katowicach
Ogłoszenia parafialne
Aktualne ogłoszenia
Intencje mszalne
Porządek nabożeństw
Transmisja na żywo
Dołącz do nas
Gazetka parafialna
Nasza gazetka
Wiadomości z życia parafii
Kazanie na pogrzebie śp. Jana Raka 30 sierpnia 2021 roku
Panie Janku, dziękujemy!
W uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej odszedł od nas pan Jan Rak, nasz kochany kościelny. Służył Bogu, Kościołowi i naszej parafii przez 60 lat. W poniedziałek pożegnaliśmy go w naszej świątyni, spoczął na cmentarzu przy ul. Sienkiewicza. Był żywą historią naszej Parafii. Pozostanie w naszych sercach jako Pan Janek. Dziękujemy Bogu za dar, jakim był! Żonie i Bliskim wyrażamy szczere współczucie i zapewniamy o modlitwie.
Kazanie Księdza Proboszcza Tomasza Jaklewicza na pogrzebie śp. Janka Raka – 30 sierpnia 2021 r.
Kochana Pani Halino, droga Olu, droga Rodzino śp. pana Janka i droga Rodzino parafialna!
Tylu nas dzisiaj tutaj jest zgromadzonych w tej świątyni. Myślę, że byłoby nas jeszcze znacznie więcej, ale nie wszyscy mogli przybyć. Sporo księży dało wiadomość, że się modlą i odprawiają Msze za pana Janka. Obecni tu księża, jeden były proboszcz i trzech byłych wikarych (ks. Drob, ks. Adamski, ks. Nowaczyk, ks. Budniak) są reprezentantami licznego duchowieństwa, które jest wdzięczne panu Janowi.
Moi drodzy, każdy pogrzeb to trudny moment, bardzo trudny, ale patrzymy na pożegnanie bliskiego nam człowieka przez pryzmat wiary. Patrzymy oczami wiary, tak jak patrzył na życie pan Janek. Myślę, że tego by on od nas oczekiwał, żebyśmy patrzyli na to pożegnanie oczyma wiary. Dziś pan Jan jest już ostatni raz w naszym kościele, w którym spędził tak wiele dni, tak wiele miesięcy. Gdyby to podsumować, to wyszłoby pewnie nawet wiele lat. Tak wiele czasu tu spędził na służbie jako kościelny i na modlitwie.
Wiara zaprasza nas do tego, żebyśmy Mu przede wszystkim podziękowali. To jest najważniejsze w tym momencie – wdzięczność!
Wdzięczność Panu Bogu i wdzięczność jemu. Wdzięczność Panu Bogu za dar, jakim był dla nas i naszej parafii. Bo to Pan Bóg w najgłębszym sensie jest autorem każdego z nas. To Bóg powołuje nas do życia w danym miejscu, w danym czasie.
Pan Janek przyszedł na świat 3 czerwca 1934 roku. Jego dom rodzinny znajdował się przy kopalni „Wujek”, między dyrekcją a dzisiejszym pomnikiem pomordowanych górników. Potem się przeniósł na ulicę Brynowską i w zasadzie całe życie był związany z naszą dzielnicą i z tą świątynią.
Bóg nam go podarował jako świadka swojej miłości. Pan Bóg działa w sposób prosty, dyskretny, Pan Bóg nie przychodzi tylko w spektakularnych wydarzeniach, ale bardzo często nas nawiedza w prosty sposób. Przychodzi przez takich właśnie ludzi jak pan Janek. Takich, którzy w sposób bardzo pokorny, dyskretny, cichy, łagodny, a jednocześnie bardzo solidny, po prostu są i służą z wielkim oddaniem.
Dla wielu księży, a także dla wielu z Was Parafian, pan Jan po prostu zawsze był. Był do pomocy, był z dobrym słowem, po prostu zawsze tu był… A Bóg jest właśnie Tym, który zawsze jest, który zawsze na nas czeka. Bóg ma takich „swoich” ludzi, którzy przez swoje ofiarne życie, przez swoją posługę przypominają nam o tym, że Bóg jest z nami i chce nam służyć pomocą. Jest obecny, widzi nas i nigdy nas nie pozostawia. Pana Jana poznałem, kiedy on już był na emeryturze, ale z moich spotkań z nim, a przede wszystkim z wszystkich waszych opowieści o nim, taki obraz jego osoby mi się wyłania.
W Ewangelii św. Łukasza w scenie ofiarowania Jezusa w świątyni pojawia się postać starca Symeona i prorokini Anny. Tych dwoje starszych ludzi było związanych ze świątynią w Jerozolimie. O Symeonie św. Łukasz napisał: „Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim”. O prorokini Annie, która była wdową podeszłą w latach: „Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą”. Te dwie postacie pojawiają się na moment w historii zbawienia. Odgrywają swoją rolę. W naszym brynowskim kościele można pozwolić sobie na pewną analogię. Otóż Anna kojarzy się z panią Małgorzatą Lubiną, którą pożegnaliśmy w tym roku. Pani Małgosia jak Anna nie rozstawała się z tą świątynią, póki jej sił starczało i służyła tej wspólnocie na wiele sposobów. I był pan Jan jak biblijny Symeon, który zawsze tu był obecny jako człowiek prawy, pobożny, a Duch Święty na nim spoczywał.
Kiedy miał 11 lat, to było w 1945 roku, tuż po zakończeniu wojny, był już ministrantem. 23 grudnia 1945 roku biskup Adamski poświęcił w tym miejscu kaplicę, zaadaptowaną ze świetlicy związku strzeleckiego. Brynów należał wtedy do parafii Św. Piotra i Pawła, gdzie proboszczem był ksiądz kanonik Karol Mathea. On był pierwszym proboszczem pana Janka. Uczył go łacińskiej ministrantury. Pan Janek wspominał, że był bardzo wymagającym, surowym proboszczem. Przywożono go tutaj bryczką na Msze, wikarzy dojeżdżali na motorach. Pan Janek był tutaj, kiedy w tym miejscu zaczęto sprawować Eucharystię. W tej tymczasowej kaplicy czasem zastępował kościelnego Ignacego Kremzera, a potem była jeszcze pani kościelna. W końcu 1 grudnia 1957 roku ówczesny proboszcz ks. Adolf Kocurek poprosił pana Jana, żeby został kościelnym. Wcześniej jeszcze był ks. Paweł Lubos tak zwany kuratus tymczasowej stacji duszpasterskiej. On zaczął budować kościół, a dzieło kontynuował ks. Kocurek. Budowa napotykała różne trudności, to był czas trudnej walki z komuną. Pan Janek był jednym z budowniczych. W noc Bożego Narodzenia 1957 roku biskup Bednorz przybył do tej budującej się jeszcze świątyni, by ją poświęcić. Stały tylko mury i dach. Pan Janek wspominał niedawno w naszej gazetce, jak to poświęcenie się dokonało tuż przed Pasterką w bożonarodzeniową mroźną noc. Zabrakło wtedy prądu. Potem kolejne wspomnienia w gazetce – to pierwsza wizytacja w 1960 roku, do późnej nocy trwały przygotowania z ks. Kocurkiem. Wiele takich opowieści można by tu przytoczyć. Był także wypadek w kościele. Pan Janek spadł z 8 metrów, połamał się, cudem przeżył, wrócił do zdrowia. Zmieniali się wikarzy, zmieniali się proboszczowie, a pan Janek był cały czas. Jak tu przyszedłem jako proboszcz, to na Mszy św. podczas tzw. instalacji w zakrystii był Pan Janek. Powiedział mi, że jestem jego siódmym z kolei proboszczem. Moi drodzy, my księża mamy taką skłonność, by myśleć, że to my jesteśmy najważniejsi w Kościele. A tak wcale nie jest. Każdy w Kościele ma swoje miejsce i jest niezbędny. Przykład życia pana Janka to właśnie pokazuje. Sześćdziesiąt lat służby. Pokornej, codziennej, rano, wieczór, świątek, piątek, cały czas do dyspozycji. To niełatwe życie, pełne poświęcenia, pełne pokory. Takie życie na drugim planie, ale przecież bez tego drugiego planu nie byłoby tego pierwszego planu. Zmieniają się kapłani, a kościelny trwa i wie, jak to wszystko działa. Pan Janek wszystko wiedział o naszym kościele, tak mówią wszyscy. Sam się przekonałem, jak tu się pojawiłem jako początkujący proboszcz, jak ważna jest funkcja kościelnego. To człowiek, który wszystko wie, który pomaga w drobnych sprawach takich jak prąd czy ogrzewanie, czy jakieś inne sprawy. To są drobiazgi, które są ważne, bo z nich składa się życie. Każdy kościół, także nasz, ma swoje zakamarki, tajemnice, schowki i swoje skarby, które się ujawniają w ciągu całego roku liturgicznego, takie jak Boży grób, stajenka, dekoracje. Ktoś musi nad tym wszystkim panować. To taka posługa może mało widoczna, ale niezbędna. Zmieniają się kapłani, a kościelny trwa.
Słowo „służba” w kontekście życia Pana Janka nabiera wyjątkowego znaczenia. Dzisiaj „służba” nie jest w modzie. Być służącym, być sługą to nie brzmi dobrze. Kto chce dziś być służącym, kto by chciał być sługą? Dzisiaj wszyscy chcą być menagerami, wszyscy chcą zarządzać, chcą coś znaczyć, chcą czegoś dokonać, chcą się zrealizować, spełniać. Chcą zrobić jakąś karierę… W „światowych” kategoriach to nie jest wielka kariera być kościelnym, być sługą ołtarza, być służącym w kościele. Ale jeśli sięgniemy do Ewangelii, gdy przeczytamy uważnie osiem błogosławieństw, to w kontekście życia pana Janka odkryjemy tę zupełnie inną logikę Bożą. Kto chce być wielkim, niech będzie sługą. „Błogosławieni ubodzy w duchu, błogosławieni cisi, błogosławieni miłosierni, błogosławieni czystego serca, którzy wprowadzają pokój… Pokój… Czasem w kościele jest nerwowo, potrzebny jest ktoś, kto wprowadza pokój, właśnie przez to, że wie, co i jak, prawda? Nagroda wielka jest w niebie. Nie wiemy, jak będzie w niebie, czy jest tam jakieś specjalne miejsce dla kościelnych. Dla pana Jana niebo byłoby chyba trudne bez jakiejś formy służby Bogu. Mam nadzieję, że kościelni są potrzebni w niebie. Może wspierają jakoś tę nieustającą adorację Najwyższego Boga.
Dziękujemy dziś z serca panu Janowi za to wszystko, co zostawił w naszej wspólnocie, w naszych sercach. Myślę, że każdy z obecnych księży mógłby powiedzieć lepszą homilię, mógłby dołożyć więcej konkretów, szczegółów. Każdy z Was Parafian, też by tu coś jeszcze dołożył. Macie pewnie w sercu jakieś wspomnienia, słowa czy obrazki ze spotkań z panem Janem. Przywołam jeszcze jeden taki obrazek. Pan Janek już jako emeryt pojawiał się nie tylko w niedzielę w zakrystii na Mszy o 10.30, ale spotykałem go nieraz w kościele w tygodniu. Przychodził, siadał sobie w ławce z tyłu i odmawiał różaniec. Trudno o tym mówić bez wzruszenia. To obraz człowieka, który już nie ma siły, żeby dalej wypełniać posługę, ale nie rozstaje się ze świątynią, bo tak bardzo ukochał ten kościół.
Taki był ten nasz brynowski Symeon. Może Pani Małgosia, nasza „prorokini Anna”, go zaprosiła. Umarł w dzień Matki Bożej Częstochowskiej. Pani Halina powiedziała, że tego dnia obudził się, klęknął… i Pan Bóg zabrał go do siebie. Umarł klęcząc. To wymowne. Kochani, dziękujmy Panu Bogu, że dał nam takiego świadka, takiego kościelnego. Pokazał, że w tym naszym świecie pełnym pychy, egoizmu, przepychania się łokciami, walki o swoje, bycie sługą ma ogromny sens. Pan Jan był zaprzeczeniem gwiazdorstwa i w tym jest jego wielkość, właśnie w tej pokornej służbie. Dawał nam, kapłanom, dobrą lekcję. Ale takiej lekcji pokory i służby potrzeba nie tylko księżom, ale i nam wszystkim. To nam zostawił jako rodzaj dziedzictwa i zobowiązania. Jako parafianie nie możemy o nim zapomnieć. Tak jak staramy się pamiętać o pani Małgosi, o panu Wojciechu Kilarze. Pan Kilar był sławnym, wielkim artystą, i zarazem zwykłym parafianinem, to jest piękne. Pan Janek był taki zwyczajny, że aż nadzwyczajny. Nie był światowej klasy artystą, ale w sensie najgłębszym był artystą pokornej służby, heroicznej wierności codziennym zwykłym monotonnym zajęciom, to się stało kształtem jego życia, jego miłości.
Panie Janie, dziękujemy Ci, za to wszystko. Dziękujemy też pani Halinie, małżonce, za to, że w jakimś sensie, nam go podarowała, bo ta jego rodzina parafialna była dla niego bardzo, bardzo ważna. Niech nasza wdzięczna pamięć o panu Janku przekłada się na modlitwę. Niech ta pamięć będzie też zaproszeniem, abyśmy szli drogą błogosławieństw. Tą małą, pokorną drogą do Boga, abyśmy tak jak On, takiej drogi szukali.
W takich chwilach jak ta odkrywamy na nowo, jak cudowną sprawą jest parafia, wspólnota parafialna. Sam uczę się tej wspólnoty cały czas jako proboszcz. Kościół to jest coś naprawdę pięknego. Bo jak sobie poradzić bez Kościoła, jak żyć bez wspólnoty wiary? Gdzie byśmy dziś przyszli z naszym smutkiem? Kto byłby w stanie docenić takiego człowieka, jak pan Janek jak nie Kościół, jak nie Chrystus, jak nie Ewangelia? Tylko w świetle wiary widzimy, że takie osoby jak pan Janek naprawdę świecą i to wielkim blaskiem. W świecie nikt takich ludzi nie doceni, ale w Kościele to są po prostu ludzie święci. Przyznam się, że pomyliłem się wczoraj w ogłoszeniach, nawet pani Krysia, która zawsze czyta uważnie ogłoszenia, też nie zauważyła tego błędu. Napisałem „św.” zamiast „śp.” …
Panie Janie, dziękujemy Ci! Jesteś ostatni raz w naszej świątyni, dziękujemy Ci za wszystko! Myślę, że Pan Bóg Ci to wszystko nagrodzi w niebie i może tam z Małgosią się spotkacie, powspominacie dawne czasy. Bądźmy ludźmi nadziei i bądźmy ludźmi prostej wiary. Każdy z nas ma swoje życie, ma swoją służbę, ma swoje zadania, ale jedno jest pewne, żeby żyć prawdziwie i pięknie trzeba siebie dać. On siebie dał…i ten przykład niech będzie dla nas zobowiązaniem.
Dzięki, Panie Janie za to wszystko, dzięki! Do zobaczenia w niebie!
Zmarł Pan Janek Rak - kondolencje Arcybiskupa Katowickiego
Kondolencje przesłane przez Arcybiskupa Katowickiego
Z wielkim smutkiem informujemy, że 26 sierpnia w Uroczystość NMP Częstochowskiej odszedł do Pana po wieczną nagrodę śp. Jan Rak, który przez 60 lat służył naszej wspólnocie parafialnej jako kościelny i kancelista.
Małżonce Halinie oraz córce z rodziną składamy serdeczne wyrazy współczucia i zapewniamy o modlitwie.
Pogrzeb odbędzie się w poniedziałek 30 sierpnia. Msza św. pogrzebowa w naszym kościele o godz. 11.00. Pan Jan zostanie pochowany na cmentarzu przy ul. Sienkiewicza w Katowicach.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie, a Światłość wiekuista niechaj Mu świeci, niech odpoczywa w pokoju wiecznym.
Amen.
Niedziela z misjonarzem
Niedziela z misjonarzem
Ojciec Adam z Ugandy
W niedzielę 4 lipca w naszej parafii będzie gościł o. Adam Klag OFM Conv, franciszkanin, który duszpasterzuje w Ugandzie. Tam otrzymał lokalne imię Mutebi. Ojciec Adam podzieli się z nami swoim doświadczeniem misji.
Franciszkanie są obecni w Ugandzie od 2001 roku. Oprócz pracy duszpasterskiej prowadzą szkoły, dwa szpitale oraz narodowe sanktuarium świętych męczenników z Ugandy. O. Adam jest proboszczem parafii w miejscowości Matugga, około 20 kilometrów od stolicy Kampali, gdzie dzięki zakonnikom powstał szpital im. dr Wandy Błeńskiej, której proces beatyfikacyjny został otwarty w zeszłym roku. –Chcemy działać nie tylko dla ducha, ale też dla ciała. Misjonarze zawsze tak robili i dalej robią – mówi o. Adam Klag „Mutebi”.
Średnia długość życia w Ugandzie to 50 lat. System ubezpieczeń społecznych jest słabo rozwinięty, a usługi medyczne są pełnopłatne. – Jeżeli kogoś nie stać na opłacenie szpitala i operacji, to umiera na przykład na zapalenie wyrostka robaczkowego. Kiedy pytam przed pogrzebem bliskich zmarłego, jaka była przyczyna śmierci, najczęściej odpowiadają, że zmarł z powodu gorączki – mówi o. Adam.
Misja w Ugandzie podlega prowincji krakowskiej św. Antoniego i bł. Jakuba Strzemię. W tym roku franciszkanie obchodzą 20-lecie swojej obecności pod równikiem. Niedawno ruszył tam nowicjat, w którym formację odbywają kandydaci z krajów Afryki Wschodniej. Więcej o franciszkanach w Ugandzie w ostatnim numerze Gościa Niedzielnego w artykule „Najpierw pozbyliśmy się węży'.
Krzysztof Błażyca
Pomóżmy Natalce
Pomóżmy Natalce
Zbiórka na windę
Kochani Parafianie, drodzy Przyjaciele i Znajomi!
Od wielu lat w naszych modlitwach pojawia się modlitwa o zdrowie dla Natalki, naszej ciężko chorej parafianki. Natalka ma już 14 lat. Czasem rodzice przywożą ją w wózku do kościoła. Obecnie potrzebna jest winda, która umożliwi dalszą opiekę nad Natalką. Wszystkie szczegóły są w opisie zbiórki. Prosimy o wsparcie, każdy grosz się liczy.
Link do zbiórki: https://helpuj.pl/zbiorki/winda-po-lepsze-zycie